Od pięciu minut zadziwiam się tym, jak to wszystko jest zróżnicowane. Wszedłem do .netu, przeczytałem dwa komentarze do poprzedniej notki. Nigdy nie sądziłem, że blogi mogą czegoś takiego dokonać. Jedna notka poruszająca temat religii pokazała mi, jak różni są ludzie na tym świecie. Po komentarzu Bleach, który przeczytałem jako pierwszy przez chwile chciałem zmienić wyznanie. Potem przeczytałem komentarz Kreskuffki i... no, nie wiem, pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się chrześcijaninem....
O świadkach Jehowy: ciekawe co o nich sądzę tak naprawdę. Z jednej strony mam bardzo zepsute zdanie o nich, przez moją siostrę. Nie dziwię się. Ma (miała?) ona koleżankę. Później z pewnych powodów przeszła ona na stronę świadków. Jej kontakt z rodziną bardzo się zepsuł, z czasem prawię całkiem go straciła. W dalszym rozwoju wydarzeń poznała ona faceta z Jehowych, ożeniła się z nim. Teraz on traktuje ją jak własność, a ona nie widzi świata poza nim. Na ślubie nie było nikogo z rodziny tej dziewczyny, bo ten gość nagadał matce dziewczyny jakieś głupoty przez telefon. Teraz kontaktu z rodziną prawie nie ma. On chce, aby ta dziewczyna sprzedała mieszkanie w którym mieszka jej babka (jest ono zapisane na nią chyba przez samą babkę), a ją to na bruk Ona zapewne to zrobi, bo jest w niego zapatrzona.
Inny przykład na tym samym małżeństwie: moja siostra przychodzi do swojej koleżanki, a widuje się z nią może z dwa razy w roku. Ledwo usiadła i coś powiedziała, on się odzywa: ...ach, ta dzisiejsza młodzież. Jeśli ożenił się z dziewczyną o jakieś 15 lat młodszą od siebie, to mógłby chociaż zachować jakieś zasady kultury. I takich przypadków jest masa. Nieraz zdarza mi się wysłuchiwać gadania Żanety na ten temat. W jej oczach on jest skończonym chamem, a jehowi to zwykła sekta....
Strona druga (czyli moja): ja uznaję równość religii, wyznań itp., itd. Nie sądzę, żeby cała grupa jehowych była skończonymi idiotami (np. bleach- fajna osoba). Równość religii i wyznań jest wg. mnie jak najbardziej właściwa. Każdy ma wolność wyboru. Mam nadzieję, że ten facet o którym napisałem jest jakimś skończonym chamem, gdyż to by usprawiedliwiło „świadków”. Niech będzie jak chce, ja jednak ufam ludziom i światu...
Część druga, czyli jaki piękny jest ten świat:
No właśnie. Jest piękny. Warto żyć. Żyć dla innych, aby zobaczyć, jak powstają z łona matki, dojrzewają umysłowo i fizycznie, a w końcu odchodzą. Hmm... To był dość głęboki przykład, macie inny: dziś w szatni dowiedziałem się, że jestem najlepszym kumplem Ady i jutro po lekcjach będziemy wracać razem. Czyż to nie piękne? Naprawdę warto żyć dla takich osób. Można się poczuć potrzebnym...
No dobra, krótkie to wyszło, ale jakim cudem opisać chęć do życia? Dla mnie jedynym sposobem jest poezja, ale nie będę tu pisać wierszy, bo popsułbym wszystkim humor. Lepiej, żeby zostały w mym pamiętniku...
I co więcej? Nie wiem, mam jeszcze dużo do powiedzenia na tematy religijne, ale chyba wystarczy. Dwie notki to dość. I jeszcze pozdrowionka dla Bleach1989 i Kreskuffki (nie kasuj swego bloga! Zostaw go chociażby dla mnie) :P